piątek, 2 marca 2012

Rozdział 11




Zima, Nielubię tej pory roku. Z 1D znamy się już bardzo długo i mamy bardzo dobry kontakt. W szkole jest dobrze, poza tym, że koleżanki z klasy na siłę chcą się ze mną zaprzyjaźnić. Za Harrym latają jak opętane. 
Obudził mnie dzwonek o 7.00, miałam do szkoły na 9. Poszłam do łazienki i odświeżyłam się . Ubrałam czarne rurki, białą bluzkę z długim rękawem i na nią założyłam  fioletowy sweterek zapinany na guziki. Włosy pofalowałam i grzywkę spięłam wsuwką z doczepioną różyczką  na bok i pomalowałam się. Za nim zeszłam do kuchni, weszłam do pokoju Miguela.
- Wszystkiego Najlepszego mój mały braciszku ! – powiedziałam wchodząc do pokoju jubilata , usiadłam na jego łóżku i dałam mu buziaka.
- Dziękuję. – odpowiedział z uśmiechem na twarzy.
Poszłam do kuchni zrobić śniadanie.
Gdy zjedliśmy, miałam jeszcze trochę czasu do wyjścia z domu, więc usiadłam w salonie i włączyłam TV. Po 20 minutach zaczęłam już powoli się ubierać.
- Ja już idę Miguś ! Jak wrócisz ze szkoły tata już będzie – powiedziałam i wyszłam z domu.
Autobusem do szkoły jechaliśmy z pół godziny.
Lekcje minęły spokojnie. Po zajęciach poszłam do pracy. Był duży ruch, nie wiem skąd taka zmiana ale byłam zdziwiona, bo pierwszy raz w tym sklepie widziałam tyle ludzi.
Po skończonej pracy poszłam do domu. Byłam w szoku po tym co zobaczyłam.
- Rany ! Miguel co się stało ?! czemu płaczesz? – przytulając mojego brata w domu i uspakajając go.
- Tata się bardzo upił, już prawie chciał mnie bić, ale uciekałem mu, rzucał różnymi rzeczami i bardzo krzyczał. – powiedział zachrypniętym i zapłakanym głosem.
- Chodźmy – powiedziałam ubierając go w ciepłe ciuchy, założył jeszcze kurtkę , buty, czapkę, szalik i rękawiczki.
Wyszliśmy z domu, skierowaliśmy się w stronę miejsca w którym mieszkał Harry.
Puk puk, nikt nie otwierał, za jakieś 5 minut otworzyła drzwi wysoka brunetka ,  to była mama Harolda.
- Dzień dobry, czy jest może Harry w domu? – zapytałam
- Dzień dobry, ty z tego co mi wiadomo to jesteś Ola. Harrego nie ma, jest u Louisa. – powiedziała z uśmiechem .
- Dziękuję. Do wiedzenia. – odpowiedziałam, łapiąc mojego brata za rękę.
Złapaliśmy taksówkę i pojechaliśmy do domu Lou. Siedząc w taksówce, rozpłakałam się, Miguel też płakał. Serce ściskało mnie od środka, gdy widziałam mojego braciszka w takim stanie. Dojechaliśmy cali zapłakani. Zapukaliśmy do drzwi, otworzył nam Mr Carrot.
- Hej. Możemy się u ciebie zatrzymać na jedną noc? Mamy straszną sytuację w domu.- powiedziałam zachrypniętym i zapłakanym głosem.
- Oczywiście, że tak. Wchodźcie. – odpowiedział przejęty.
- Jezu ! Ola , Miguel co wam się stało? – krzyknął Harry podbiegający do nas. Od razu nas przytulił.
- Tata się bardzo upił. – oznajmił mój smutny braciszek.
Usiedliśmy wszyscy w salonie. Zagraliśmy w Wii. Humory poprawiły się nam.
- Lou, my nie chcemy zawracać Ci głowy, jak nie masz ochoty żebyśmy zostali u ciebie, to nie ma sprawy, pójdziemy do jakiegoś hotelu. – powiedziałam
- Nie ma nawet takiego wyjścia. Zostajecie tu i koniec. – uśmiechnął się Louis.
W głębi duszy cieszyłam się bardzo, że wraz z moim bratem możemy zostać u Lou, ale z drugiej nie chciałam się mu narzucać  i bałam się, że tata zrobi sobie krzywdę. Stałam przy oknie, rozmyślałam i patrzyłam na spadające płatki śniegu. Nagle obok mnie pojawił się Hazza, który mnie objął.
- O czym tak myślisz? Będzie dobrze. – pocieszał mnie
- Nic nie będzie dobrze, a jeśli tata sobie coś zrobi,  a jeżeli popadnie w nałóg, nie wybaczę sobie tego ,  nie wybaczę tego, że musiałam widzieć Miguela w takim stanie w jego urodziny…. Właśnie Migu ma dzisiaj urodziny, a ja nawet nie mam dla niego ciasta, a co dopiero prezentu. – powiedziałam, odczepiając się od Harrego , i idąc się ubrać.
- Czekaj jadę z tobą. – dodał Hazzza.
- A właśnie, gdzie jest Miguel? – zapytałam
- Lou się nim opiekuje. – odpowiedział Harry.
Siedzieliśmy w samochodzie loczka.
- Dziękuję, za to wszystko co dla mnie robisz, że jesteś ze mną w takich sytuacjach. – podziękowałam
- Ola, przecież wiesz, że możesz zawsze na mnie liczyć . – uśmiechnął się.
Pojechaliśmy do cukierni, gdzie kupiłam jakiś torcik.
-Dobrze, że nie ma z nami Nialla, wtedy trzeba byłoby kupić trzy razy większy . – zaśmiał się Harry
- To prawda. – uśmiechnęłam się.  – Czy możemy iśc teraz do sklepu z zabawkami? – dodałam patrząc na loczka.
- Oczywiście, że tak. – odpowiedział.
Uśmiechnięci ruszyliśmy do samochodu, aby pojechać do zabawkowego. Na szczęście był otwarty jeszcze jeden, pomijając fakt, że właśnie go zamykali. Biegłam ile sił w nogach a Hazza za mną. Zdążyliśmy w ostatniej chwili. Zmachani weszliśmy do sklepu i wybraliśmy jakieś zabawki dla mojego brata.
- Czy mogę autograf od pana dla mojej córki? – powiedziała kobieta która nas obsługiwała.
- Oczywiście, że tak. – Harry wziął z blatu długopis i podpisał się na kartce która dała mu sprzedawczyni.
Wyszliśmy ze sklepu, i pojechaliśmy do domu Lou. Gdy weszliśmy usłyszeliśmy tylko śmiechy dobiegające z salonu. Prezent był już zapakowany, więc ruszyłam do kuchni zapalić świeczki na tarocie, w tym czasie Harry poszedł do chłopaków.  Dałam znak loczkowi, że już jest gotowe.
Wyszłam z kuchni z tortem na podstawce. Lou, Harry i ja zaczęliśmy śpiewać sto lat. Miguel strasznie się ucieszył.
- Wszystkiego Najlepszego braciszku! Wiem, że to nie są twoje wymarzone urodziny, ale zrobiłam je jak tylko mogłam. A to prezent dla ciebie od nas wszystkich. – powiedziałam przytulając go i wręczając mu prezent.
Miguel podziękował chłopakom. Zasiedliśmy do stołu gdzie był tort. Wszyscy się nim zajadali. Później wszyscy umyliśmy się i obejrzeliśmy jakiś śmieszny film. Była już późna godzina i Miguel musiał iść już spać.
- Mały pora spać. – Lou zaprowadził nas do pokoju w którym miał drzemać Migu. Położyłam go tam i dałam buziaka.
- Dziękuję Ci siostrzyczko za te urodziny. – powiedział i zasnął.
Zeszłam po schodach, dziwnie się czułam, bo na sobie miałam krótkie spodenki Lou, i jego bluzkę.
- Fajnie wyglądasz. – powiedział zacieszony Louis.
- Na pewno . – wyszczerzyłam się.
- A Harry gdzie? Poszedł już? I nawet się nie pożegnał? – zrobiłam smutną minkę.
- Niestety musiał iść, nie chciał Ci przeszkadzać , gdy byłaś u Miguela. – powiedziałam
-Mhmm. – usiadłam koło niego
- Może jakiś horror? –zapytał się Louis.
- Nie przepadam za takimi filmami, no ale dobrze. – uśmiechnęłam się
Film był bardzo straszny, czasem to aż wtulałam się w Lou z przerażenia. Gdy się skończył, Louis zaprowadził mnie do pokoju w którym miałam spać.
- A ty gdzie będziesz spał? – zapytałam się
- Ja poczekam aż ty zaśniesz i pójdę do salonu. – uśmiechnął się.
Zasnęłam z uśmiechem na twarzy, a Lou był przy mnie.

_____________

dziekuje za pozytywne komentarze, mobilizuje mnie to do pisania. :) :*

1 komentarz:

A tu macie moje gadu-gadu 11600783. ;)