wtorek, 28 lutego 2012

Rozdział 8




Następne dni spędziłam spokojnie. Szkoła, praca i dom. Od tamtego czasu w kinie, nie spotkałam się z nimi. Tylko z Harrym w szkole, ale to co innego.
Nadszedł weekend. Sobota, wynurzyłam się z łóżka i założyłam szlafrok . Zeszłam na dół do salonu gdzie czekało na mnie śniadanie, i wyjątkowo przy stole siedziała cała rodzina. Byłam w szoku, bo ostatnie śniadanie które jedliśmy w gronie to było z miesiąc temu, rozumiem to, tata ma pracę i Mia też.
- No nie mogę uwierzyć, wreszcie zjemy wspólne śniadanie. – powiedziałam z wielkim uśmiechem.
Zasiedliśmy do stołu, czułam się trochę dziwnie siedząc jeszcze w szlafroku, gdy wszyscy dookoła byli ubrani w normalne, codzienne ciuchy. Ale co tam, przecież jest sobota – pomyślałam sobie.
Gdy rodzice wyszli do pracy, poszłam się wreszcie ogarnąć. Po wyjściu z łazienki, poszłam posprzątać w kuchni, na blacie dostrzegłam karteczkę na której było napisane ‘’ Córeczko idź na zakupy, na lodówce wywieszona jest lista, a i nie zapomnij odebrać Miguela o 16 z pizzerii o której Ci mówiłem, Będę w domu około  18. J Tata. ‘’ Westchnęłam tylko i zerwałam listę zakupów z lodówki. Było tego bardzo dużo, dziwiłam się czy zdołam to wszystko donieść do domu. Założyłam buty, wzięłam torebkę i ruszyłam do sklepu.
- No nie,  marchewki. Przecież nie mogę ich wykupić Louisowi. – burknęłam wchodząc do sklepu, spoglądając na listę  i zaśmiałam się po cichu.   
 Gdy wszystko było w już w koszyku, powędrowałam do kasy.
- Buuu ! – przestraszyła mnie piątka chłopków. – Masz coś na sumieniu, bo się przestraszyłaś – dodał jeden z nich.
- Zaczynam bać się was coraz bardziej. – zaśmiałam się, za mną w kolejce stał Lou, Niall i Harry.
- O nie ! Nie oddam Ci ich ! – krzyknął Louis wyciągając marchewki z mojego koszyka.
- Oj nie wygłupiaj się, idź lepiej po wieeelką marcheeewę ! – wymamrotałam pod nosem
Gdy rozpakowywałam zakupy na taśmę, zauważyłam biegnącego w naszą stronę Lou z maskotką królika z marchewką . Wszyscy wybuchneli śmiechem.
- Wariat. – oznajmiłam szczerząc się.
- Od dziś nikt już Cie nie nazwie wieeelką marcheeewą- powiedział po cichu do maskotki.
Po wyjściu ze sklepu ledwo szłam z tymi zakupami, choć mieszkałam nie daleko wiedziałam, że nie dam rady, po prostu były one za ciężkie.
- Pomogę Ci. – powiedział Harold biegnący w moją stronę i zabierający mi siatki z zakupami z rąk.
- Dziękuję, jak mogę Ci to wynagrodzić? – uśmiechnęłam się do niego.
- Bądź gotowa o 18, przyjedziemy po ciebie. – wyszczerzył się.
- Ale….. – zatrzymałam się , gdy on przerwał mi i dodał.
- Żadne ale !
Byliśmy już pod moim domem , zakupy wniósł mi do domu.
- Chcesz się czegoś napić ? – powiedziałam
- Bardzo chciałbym zostać , ale nie mogę. – odpowiedział przytulając mnie i wychodząc. – Nie zapomnij 18 ! – dodał zamykając drzwi.
Rozpakowałam artykuły które kupiłam, i potem rozłożyłam się na sofie oglądając jakiś serial. Po 30 minutach spojrzałam na zegarek  była 15:30, wstałam szybko i wyszłam z domu. Równo o 16 byłam już pod miejscem  w  którym  miałam odebrać Miguela. Czekałam jakieś 10 minut, za nim wyszedł.
- I jak było? – zapytałam kierując się w stronę domu.
- Bardzo fajnie. Wiesz, że poznałem jeszcze innych kolegów ? I pare koleżanek ? – powiedział z wielkim uśmiechem.
- To super ! Nawet nie wiesz jak się cieszę. – odpowiedziałam wchodząc do domu.
Spojrzałam na zegarek była 17, poszłam do siebie do pokoju i jak zwykle , ten sam kłopot co zawsze , co ja mam ubrac? ,  wybrałam z szafy czarne rurki, białą bokserkę i  niebieską marynarkę na jeden guzik.  Poszłam do łazienki, gdzie przebrałam się, związałam włosy w niesfornego koczka, i pomalowałam się. Zeszłam na dół do salonu chwilę posiedzieć jeszcze przed telewizorem. Poszłam jeszcze do pokoju mojego brata, oznajmić mu, że zaraz wychodzę.
- Miguel, ja zaraz wychodzę , tata będzie za niedługo w domu, nie rozrabiaj i uważaj na siebie. – powiedziałam dając mu buziaka w policzek, wiedziałam, że nic nie zrobi, ufałam mu.
Usłyszałam pukanie do drzwi. Przede mną stał loczek.



____________
8. :)  Przepraszam, że takie krótkie, ale poprawię się i bedą o wiele dłuższe. :)

2 komentarze:

A tu macie moje gadu-gadu 11600783. ;)