czwartek, 13 grudnia 2012

Rozdział 43.






-Czyli to znaczy, że Lou będzie ojcem ?! - krzyknęli ucieszeni chłopcy
-Nie, matką Teresą a ja dziadkiem Zbigniewem. - odpowiedziałam
-Co za idiotyczne pytanie. - powiedział Louis przytulając się do mnie
-Jejku jak wy się spieszycie.. Zaręczyny, a teraz dziecko ?! - cieszyła się dziewczyna
-Nie Klara.. Najpierw dziecko, potem zaręczyny. - zaśmiałam się
-Czekajcie chwilkę. - oznajmił Liam wychodząc z pokoju
-Chcecie coś do jedzenia? - zapytałam wchodząc do kuchni
-Nie przeciążaj się, ja zrobię. - powiedział Niall
-O nie, ty nie będziesz robił. Bo zanim dojdziesz z jedzeniem do salonu to go już nie będzie. - odpowiedziałam przecząco z uśmiechem
-Słuchajcie mnie dzieci. - powiedział Liam wchodząc do pomieszczenia
-No?
-Dzisiaj lecimy w trasę.
-Co? Ale nie jesteśmy nawet spakowani. - zdziwił się Zayn
-No właśnie.. Więc teraz idziemy do domu pakować walizki i o 17 na lotnisku, Paul będzie czekał z ochroniarzami koło bocznego wejścia..
-Okej, to chodźmy. - powiedział Hazza.
Chłopcy wyszli z domu. A ja zostałam sama z moim ukochanym
-Lou..
-Tak?
-Ja miałam dzisiaj iść na badania. - powiedziałam
-O której kochanie?
-16, ale nie zdążymy, zadzwonię do lekarza i odwołam
-Nie odwołasz. Idziemy na badania
-Ale kochanie, przecież na lotnisku mamy być o 17
-No i co, spóźnimy się trochę. - pocałował mnie i poszedł do przedpokoju wyciągnąć puste walizki. - chodźmy się spakować . - uśmiechnął się
-Daj poniosę. - powiedziałam
-No co ty, nie możesz.
-Nie jestem kaleką.
-Wiem, ale boję się o ciebie i nasze maleństwo. - dał mi buziaka w czoło
-Nasz ślub będzie jak z bajki. - powiedział Lou wybierając ciuchy z szafy
-Znowu bierzesz tę bluzkę w paski?
-Moja ulubiona. - uśmiechnął się
-A ja nadal nie mogę uwierzyć..
-W co?
-Że będziemy małżeństwem, to niesamowite. - powiedziałam składając spodnie Lou
-Przetrwamy wszystko.
-Ała.
-Co się stało ?
-Nie rzucaj we mnie szelkami.. proszę
-Przecież nie rzucam
-Serio? - powiedziałam z szelkami na mojej głowie
-O. Przepraszam. - śmiał się
-Zabawne. - rzuciłam w niego poduszką
-Bolało
-Ta informacja zmieniła moje życie. Chcesz o tym porozmawiać?
-Głupek. - rzucił się na mnie i gilgotał
-Przestań. - śmiałam się
-A po co w ogóle to badanie?
-USG
-Co? To już zobaczymy naszego dzidziusia ?!
-Nie ! Jest jeszcze za mały ! To dopiero 5 tydzień, idziemy zobaczyć czy jest już pęcherzyk ciążowy, a za półtora tygodnia pójdziemy zobaczyć czy serduszko bije. - usiadłam na jego kolanach
-Jejku, mimo że naszego Tommo nie widzę to go kocham tak bardzo
-Będziesz świetnym tatą mój piłkarzu. - zajęłam mu usta pocałunkiem
-Tak? - odebrałam dzwoniący telefon
-Ja też z Niallem.. - zaczęła Klara
-Co?! ŚLUB ? DZIECKO?
-nie.. nutella. Niszczy nas. - powiedziała
-Musisz się przyzwyczaić, że jedzenie to jego kochanka
-Nie chce mi się go pakować..
-Mi też się nie chce, no ale cóż. Nie zapomnij jego nutelli. - wybuchnęłam śmiechem
-Dzięki za info, zapamiętam. Pa- śmiała się
-Papa
-Kto dzwonił? - pytał Loui
-Klara.
-Spakowani ?
-Jeszcze nie. Mają to samo co my
-Co?
-Im też się nie chce. - położyłam się na łóżku
-Odpocznij, ja dokończę. - powiedział przybliżając walizki do szafy
Zerwałam się z łóżka, zrobiłam to za szybko i zaczęło mi się kręcić w głowie, ale nie to było teraz ważne. Pobiegłam do łazienki, niestety wymioty nie dawały mi spokoju.
-Kochanie. - pukał do drzwi Lou. - Jak się czujesz?
-Już lepiej. - powiedziałam myjąc zęby
-Dlaczego tak non stop cię bierze na wymioty ?
-Nic na to nie poradzę. Chociaż trzyma mnie to dość długo.. Mam nadzieję, że to nic nie znaczy. - powiedziałam wychodząc z łazienki
-Miejmy nadzieję. - objął mnie
-Jak dawno nie widziałam i nie słyszałam Miguela. - posmutniałam siadając na schodach
-Zadzwoń do niego. - powiedział Lou podając mi telefon
Wzięłam komórkę i wykręciłam numer.
-Cześć kochanie. - oznajmiłam
-Cześć Ola ! Tęskniłem za tobą
-Ja za tobą też misiu
-Dlaczego się nie odzywałaś? - zapytał chłopczyk z żalem w głosie
-Przepraszam. - łza spłynęła po moim policzku
-Ola, zapomniałaś o mnie? - pytał smutno Miguel
-Oczywiście, że nie. Strasznie za tobą tęsknie i Cię kocham. - mówiłam. Louis położył głowę na moich kolanach i słuchał rozmowy.
-To dlaczego ?
-Słoneczko, wszystko się zmieniło..
-Ale co się zmieniło ? - dociekał chłopiec
-Powiedz mi lepiej, kiedy przyjedziecie do Londynu.. - zmieniłam temat
-Dzisiaj, jesteśmy już na lotnisku
-Naprawdę ?! Jest 13.. Poczekaj tam na mnie, dobrze? Niedługo będę.
-Dobrze, pa.
-Co się stało ? - zapytał ciekawy Lou
-Miguel jest w Londynie
-No to cudownie..
-I jest na lotnisku.. Lou. - spojrzałam na niego błagalnie
-Ubieraj się . - uśmiechnął się
Po niecałych 10 minutach ubierałam już buty w przedpokoju. Gotowi wsiedliśmy do czarnego samochodu i pojechaliśmy w stronę lotniska. Stojąc na czerwonym świetle oglądałam przez szybę świąteczne wystawy.. Dostrzegłam sklep z zabawkami.. No ale co z tego skoro już ruszyliśmy ?..
-Co kochanie? - zapytał Lou
-Chciałam dać coś Miguelowi za to, że tak długo się nie odzywałam..
-No to chodźmy. - chłopak raptownie zahamował
-Louis mogłeś spowodować wypadek. - powiedziałam ze strachem w oczach oglądając się do tyłu
-Nic nie jechało. - oznajmił i skręcił na parking
Za rękę poszliśmy do sklepu. Weszliśmy w dział dla chłopców.
-To co mu bierzemy ? - pytał Lou
-Nie mam pojęcia.. - odpowiedziałam oglądając zabawki
-Poczekaj chwilkę. - pocałował mnie w policzek
Nie wiedziałam gdzie poszedł Louis i w jakim celu.. Skąd mam wiedzieć co teraz lubi Miguel ? Minęło tyle czasu.. Pewnie przeszło mu już te całe Cars 2.. W sumie lego.. Lego nie jest złym pomysłem.. Wzięłam pudełko z klockami, i kierowałam się w stronę kasy przy okazji biorąc kolorową papierową torbę. Zauważyłam zbliżającego się do mnie Lou.
-Bierzemy go też. - powiedział trzymając wielkiego pluszowego misia
-Głuptasie, ale po co taki wielki? - zaśmiałam się
-Pierwsza maskotka naszego dzidziusia. - pocałował mnie
-Maskotka gigant. - uśmiechnęłam się
-Ja zapłacę. - powiedział stanowczo Louis wyrywając mi z rąk pudełko
-Nie !
-Tak ! Ja płacę. - pozostawał przy swoim
-Ale to jest dla mojego brata.. Nie musisz robić mu takich prezentów.
-No i co... Będę jego wujkiem. - położył rzeczy na blacie i zapłacił
-Dziękuję. - powiedziałam gdy wyszliśmy ze sklepu
-Nie dziękuj, tylko wskakuj do samochodu.
Dojechaliśmy na miejsce po 20 minutach. Na szczęście nie było korków. Lotnisko było pełne ludzi, a ja szukałam Miguela. Ciągnęłam Louisa za rękę.
-Tam jest. - wskazał Lou
Podbiegłam do chłopca przytulając go.
-Tęskniłem za tobą. Kocham Cię bardzo bardzo bardzo mocno. - ściskał mnie z całej siły
-Ja Ciebie też. Ale wyrosłeś. - dziwiłam się
-Nie prawda
-Prawda.. Nie poznałam Cię.. Gdzie jest mój mały słodziutki Miguel ?
-Ola !
-No dobra, i taak jesteś malutki. - uśmiechnęłam się
-Cześć. - przywitał się z nim Louis
-Hej Lou ! - ucieszył się
-Oho, kochanie obróć się. - powiedziałam
-O nie.. - odpowiedział Louis widząc za sobą masę fanek
-Mia.. - zwróciłam się do kobiety która stała za chłopcem
-Tak?
-Mogę go porwać na godzinkę ? - zapytałam
-Tylko na godzinę ?! - oburzył się chłopiec
-Niestety, muszę iść do lekarza, a potem wylatuje z chłopakami w trasę.
-Możesz. - powiedziała i podała mi karteczkę z adresem hotelu
-Dziękuję. - odpowiedziałam łapiąc Miguela za rękę podchodząc do Louisa
-Dziewczyny moje, muszę już iść. - oznajmił Lou
-Proszę, jeszcze tylko jedno zdjęcie. - nalegała dziewczyna
-Lou Lou ! Proszę zrób mi follow back, mogę autograf ?! Louis proszę ja chcę z tobą zdjęcie ! LOUIS KOCHAM CIĘ ! Lou Lou jestes moim bogiem ! - krzyczały
-Dziękuje. - powiedział, złapał mnie za rękę i poszliśmy do samochodu
-Ale te dziewczyny piszczą. - narzekał Miguel
-Niestety..
-Ale za mną też będą szalały dziewczyny ! - ucieszył się
-Tak ? A kim zostaniesz? - zapytałam
-Kiedyś będę taki jak Louis..
-Lou jesteś jego inspiracją.. nie zepsuj tego. - uśmiechnęłam się
-Obiecuję.
-Co to ? - pytał chłopiec zauważając na tylnich siedzeniach w samochodzie prezent
-To dla ciebie. - odpowiedział Louis odpalając silnik
-Super ! - cieszył się. - a ten wielki miś ?
-Emm no... - zaczęłam niepewnie
-Dla dzidziusia. - dokończył mój ukochany
-Jakiego dzidziusia ??
-Naszego.. - uśmiechnął się
-OLA MASZ BOBASA I NIC MI NIE POWIEDZIAŁAŚ ?
-Miguel, jeszcze go nie ma. Znaczy jest, ale nie do końca.. Jest w moim brzuchu. -zmieszałam się
-Jeszcze superaśniej ! Muszę się Tobą nacieszyć, bo potem nie będziesz miała dla mnie czasu.. - mówił brat
Dojechaliśmy do parku. Szliśmy za ręce a Miguel w środku. Był piękny słoneczny dzień. Wiatr lekko rozwiewał kosmyki naszych włosów.
-Ola..
-Tak braciszku ?
-Tęsknie za tatą. - odpowiedział smutno
-Ja też.. Bardzo mocno.. - pogłaskałam go po głowie i rękę położyłam na ramieniu
-Chcecie lody ? - zapytał Louis po chwili
-Tak. - odpowiedziałam siadając z chłopcem na ławce. - Opowiadaj co u ciebie słychać.
-Nic, a u ciebie ?
-Jak to nic, na pewno coś się działo. U mnie dobrze. - uśmiechnęłam się
-Proszę. - powiedział Lou podając nam słodkości
Siedzieliśmy w parku dość długo, rozmawiając, śmiejąc się i wspominając. Postanowiliśmy odwieźć Miguela do hotelu, po drodze odwiedziliśmy jeszcze cmentarz i zanieśliśmy kwiaty na grób naszego taty.
-Kocham Cię. - dałam buziaka w czoło chłopca i przytuliłam
-Ja ciebie też. - odwzajemnił
-I pamiętaj, mimo wszystko co się stanie zawsze będę Cię kochać. Zawsze zostaniesz tutaj. -pokazałam na serce
-Będę tęsknił. - powiedział smutno
-Ja także. - ostatni raz przytuliłam chłopca i oddaliłam się
Wyszłam z hotelu kierując się w stronę czarnego wozu.
-Halo ? - odebrałam komórkę
-Hej, jak tam ? - pytała Natalia
-Dobrze. A tam ?
-Byłaś na badaniach ?
-Właśnie jade. - odpowiedziałam wsiadając do samochodu
-Ja już byłam .
-I jak ?
-Wszystko jak na razie dobrze.
-No to świetnie. - ucieszyłam się
-Tak, przepraszam muszę kończyć.
-Dobrze
-Zadzwonię jutro. Pa.
-Pa. - pożegnałam się
-Kto dzwonił ? - zapytał Louis
-Natalia . - odpowiedziałam. - Która godzina ?
-15:50 , nie martw się, zdążymy . -zapewnił
Równo o 16 czekaliśmy w szpitalu na moją kolei . Okazało się, że przede mną jest jeszcze jedna kobieta..
-Jest 16:30.. - denerwował się Lou
-Idź. Musisz z nimi lecieć. Ja nie pojadę, trudno. Damy radę.
-Nigdzie się nie rusze. Lecimy razem. - pocałował mnie
Louis wkurzał się coraz bardziej... Wybiła 16:50 i dopiero do sali weszła kobieta przed nami.. Zadzwonił telefon Louisa
' - Louis gdzie wy jesteście ?! - krzyczał Paul
-Paul, spokojnie.. Nie mamy jak dojechać.. Na ulicy korki a my u lekarza..
-To co my mamy teraz zrobić ?! Musimy wylecieć !
-Lećcie bez nas
-Nie ma takiej mowy, musisz jechac z nami !
-Paul, dolecimy do was innym samolotem
-Ale..
-Obiecuje
-Lou, nie wyrobicie się w pół godziny ?
-Niestety
-No dobrze, więc lecimy bez was.. Będą czekać na was ochroniarze..
-Dobrze
-Do zobaczenia
-Do zobaczenia '
-Wkurzył się ? - zapytałam
-Troszeczkę, ale lecimy innym
-Teraz ja..
-Wejść z tobą ?
-Tak. - powiedziałam
W białym pomieszczeniu lekarz przeprowadził mi różne badania.
-I jak ? - pytałam
-Bardzo dobrze, wszystko rozwija się znakomicie, i mam jeszcze jedną niespodziankę. -mówił lekarz
-Tak? Jaką ?
-Serduszko już zaczęło bić. - uśmiechnął się
-To niesamowicie. - ucieszyłam się
-Serduszko.. Olu.. Serduszko.. - mówił radosny Louis
-To na dzisiaj wszystko, i do zobaczenia na następnej wizycie.
-Do zobaczenia. - uśmiechnęłam się
-Jestem taki szczęśliwy. - objął mnie
-Ja też. - pocałowałam go
-To teraz na lotnisko.
-Tak. - potwierdziłam
Na mieście były wielkie korki. Louis próbował opanować gniew włączając muzykę i nucąc tekst .
Na lotnisku byliśmy dopiero o 20..Podeszliśmy do kasy.
-Czy będą dwa bilety do NY ? - zapytał Louis
-Masz szczęście, zostały dwa ostatnie.
Louis dał swoje dokumenty i zapłacił .
-Mogę z tobą zdjęcie ? - zapytała dziewczyna
-Oczywiście. - uśmiechnął się
Samolot mieliśmy dopiero za godzinę. Znów otoczyły nas tłumy fanek.
-DLACZEGO NIE LECIELIŚCIE WSZYSCY RAZEM ? LOU KOCHAM CIE ! LOU MOGE ZDJECIE ? LOUIS PRZYTULISZ MNIE ?! PODPISZESZ MI PLYTE ? JESTES MOIM MEZEM ! - krzyczały
-Spokojnie dziewczyny ! - krzyknął
-Hej Ola, mogę z tobą zdjęcie ? - zapytała dziewczyna
-Oczywiście, że tak. - uśmiechnęłam się. - coś się stało ? - zdziwiłam się gdy dziewczyna strasznie mi się przyglądała
-Nie nic. Dziękuje. - podziękowała za zdjęcie
-Nie ma za co
-Ej dziewczyny nie widać. - krzyknęła do innych
-Czego nie widać ? - zapytał Louis
-Nic, nic. - odpowiedziała
Stałam i patrzyłam na mojego Louisa otoczonego fankami. Poczułam nagle jak ktoś mnie popycha.
-Ał Co ty robisz ?! - zapytałam oburzona
-Nie będziesz z Lou rozumiesz ?!
-Masz kontrole nad moim życiem ?
-Nie będziesz ! Nie będziesz jego żoną ! Ja już się tym zajme ! Będzie po tobie ! - groziła mi popychając
-Uspokój się. - mówiłam przerażona
-Jesteś szmatą !
-Eeee hamuj się ze słowami ! - krzyknął na nią Louis . - Wyjdź stąd !
-Ale Lou...
-Wynoś się stąd ! Nie mam zamiaru wysłuchiwać jak obrażasz moją narzeczoną i perfidnie ją popychasz ! - podnosił ton coraz bardziej
-Nie wyjdę !
-Nie? To zawołam ochronę
-No dobra, dziewczyny idziemy, innym razem się nią zajmiemy . - parsknęły i wyszły z lotniska
-Przepraszam za nie. - przytulił mnie
-To nie twoja wina. - powiedziałam wtulając się do niego
-Nic Ci się nie stało ? - spojrzał mi w oczy
-Wszystko dobrze
-A nasz Tommo ?
-Świetnie. - uśmiechnęłam się
-Chodźmy. - złapał walizki i poszliśmy na odprawę.
Ludzie zabrali nasze bagaże, a my przeszliśmy przez bramki. Weszliśmy do wielkiego samolotu zajmując nasze miejsca. Wyglądaliśmy przez małe okienko, które po chwili zasłoniliśmy. Zapięliśmy pasy i wyciągnęliśmy swoje odtwarzacze muzyki. Louis wysłał szybkiego smsa do Hazzy z informacją, że już wylatujemy i numerem samolotu. Położyłam głowę na ramieniu mojego chłopaka. Samolot zaczął się rozpędzać, aż wybiliśmy się w górę.
Po godzinie lotu dookoła wszyscy spali.. Samolot dziwnie zaczął się trząść.
-Kochanie.. Kochanie.. - budziłam Lou
-Tak ?
-Co się dzieje?
-Nie bój się, wszystko jest dobrze. -złapał moją dłoń
Po 30 minutach nastąpiły ogromne turbulencje.
-Lou , boje się. - mówiłam drżącym głosem
-To już nie jest zabawne.
Wszyscy ludzie obudzili się i zaczęli panikować, światełka zapalone tuż nad naszymi głowami zaczęły wariować. Kobieta stanęła podpierając się foteli
-CISZA ! Zachowajmy spokój, wszystko jest w porządku, wyłączcie telefony ! - mówiła z przerażeniem w oczach
-Nic nie jest w porządku ! - krzyknął mężczyzna
Nagle wszystkie światła zgasły turbulencje zatrzymały się. Ludzie zaczęli krzyczeć. Odsłoniłam lekko okienko, to co zobaczyłam wywołało u mnie płacz...
-LOUIS MY SPADAMY ! - krzyknęłam płacząc
-Pamiętaj kocham cię nad wszystko, jesteś dla mnie najważniejsza, zawsze będziesz tylko ty i nasz mały Tommo. - mówił przez łzy
-Będziesz najlepszym tatą na świecie. KOCHAM CIĘ. - przycisnęłam jego dłoń , wtuliłam się w niego i trzęsłam się
-KOCHAM CIĘ!!! - krzyknął Lou...
* Harry*
Siedzieliśmy w moim hotelowym pokoju oglądając TV. Wylegując się na fotelu spojrzałem na wyświetlacz telefonu ''Już lecimy. J6784 :) TommoTommoTOMLINSON :D '' . Niall beztrosko przeskakiwał z kanału na kanał..
-Wszędzie wiadomości. - mówił
Spojrzałem na telewizor.
-Podgłośń. - powiedziałem
-Po co...
-CHOLERA JASNA PODGLOSN ! - krzyknąłem
-Harry co jest ?
-J6784 ?
-Co?
-J6784 ?! TO SAMOLOT J6784 ?!?!?! MOWCIE !
-Tak. - odpowiedział Zayn
Szybko wystukałem numer Lou.. nic.... numer Oli... nic....
Wybuchnąłem płaczem, chłopacy wraz z Klarą próbowali się czegoś dowiedzieć
-HARRY CO SIĘ STAŁO ?! - Krzyknął Niall i Liam potrząsając mną
-Lou i Ola..
-CO Z NIMI ?! -krzyknęła przejęta Klara
-Nie żyją.. 



_______________
Jest to już niestety zakończenie bloga.. Jeszcze dodam epilog.. :
Chcę wam wszystkim bardzo podziękować. :) Ponieważ gdyby nie WY, na pewno odechciało by mi się pisać już koło 20 rozdziału.. Jestem zadowolona, że doszłam AŻ do 43 rozdziału.  :)
Nawet nie myślałam o tym, że będzie 20 tysięcy wyświetleń ! :) 
Czekajcie na EPILOG który pojawi się już niedługo i na podziękowania. :)
Pa. :) ♥

      I wchodzcie na bloga DZIECI ZBOŻA. ♥ i zostańcie naszym zbożysnem :) http://oficjalny-blog-dzieci-zboza.blogspot.com/
A TU MOJ DRUGI BLOG. :) http://you-were-my-happy-ending.blogspot.com/

5 komentarzy:

  1. no nie no! nie, nie pozwalam ci ich zabić. powiedz, że oni jednak żyją. daj jak najszybciej epilog bo ja nie wytrzymam, nie chce żeby umarli :c

    OdpowiedzUsuń
  2. nieeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeeee ;________________; JAK MOGŁAŚ ICH ZAMORDOWAĆ?! SERCE Z KAMIENIA! ;____; aż mnie zamurowało jak przeczytałam koniec ._. :c proszę cię powiedz ,że to tylko głupi żart i będziesz pisać dalej ,Lou i Ola będą żyć i będą mieli ślub i słitaśne dziecko ;__________; BŁAGAM! oni przezyja! nie przyjmuję innej wiadomosci -.- oni żyją! LALALALALALLALALALALALA ONI ŻYJĄ !!! LALALAL NIC INNEGO NIE SŁYZE!! LALLALALALA I BĘDZIE MAŁY TOMMO LALALLALA I BĘDĄ SZCZĘŚLIWI! LALALA -.- a tak wgl to świetny rozdział c:

    OdpowiedzUsuń
  3. JAK MOGŁAŚ ?! PORYCZAŁAM SIĘ PRZEZ CIEBIE !

    OdpowiedzUsuń
  4. Aaaaaaaaaaaaaa.
    A nie da się jakoś tak że jednak nic im nie będzie . Oni jako jedyni przeżyją. Mały Tommo :(

    OdpowiedzUsuń
  5. http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=7Odx74xmf5s/

    OdpowiedzUsuń

A tu macie moje gadu-gadu 11600783. ;)