-Czyli
to znaczy, że Lou będzie ojcem ?! - krzyknęli ucieszeni chłopcy
-Nie,
matką Teresą a ja dziadkiem Zbigniewem. - odpowiedziałam
-Co
za idiotyczne pytanie. - powiedział Louis przytulając się do mnie
-Jejku
jak wy się spieszycie.. Zaręczyny, a teraz dziecko ?! - cieszyła
się dziewczyna
-Nie
Klara.. Najpierw dziecko, potem zaręczyny. - zaśmiałam się
-Czekajcie
chwilkę. - oznajmił Liam wychodząc z pokoju
-Chcecie
coś do jedzenia? - zapytałam wchodząc do kuchni
-Nie
przeciążaj się, ja zrobię. - powiedział Niall
-O
nie, ty nie będziesz robił. Bo zanim dojdziesz z jedzeniem do
salonu to go już nie będzie. - odpowiedziałam przecząco z
uśmiechem
-Słuchajcie
mnie dzieci. - powiedział Liam wchodząc do pomieszczenia
-No?
-Dzisiaj
lecimy w trasę.
-Co?
Ale nie jesteśmy nawet spakowani. - zdziwił się Zayn
-No
właśnie.. Więc teraz idziemy do domu pakować walizki i o 17 na
lotnisku, Paul będzie czekał z ochroniarzami koło bocznego
wejścia..
-Okej,
to chodźmy. - powiedział Hazza.
Chłopcy
wyszli z domu. A ja zostałam sama z moim ukochanym
-Lou..
-Tak?
-Ja
miałam dzisiaj iść na badania. - powiedziałam
-O
której kochanie?
-16,
ale nie zdążymy, zadzwonię do lekarza i odwołam
-Nie
odwołasz. Idziemy na badania
-Ale
kochanie, przecież na lotnisku mamy być o 17
-No
i co, spóźnimy się trochę. - pocałował mnie i poszedł do
przedpokoju wyciągnąć puste walizki. - chodźmy się spakować . -
uśmiechnął się
-Daj
poniosę. - powiedziałam
-No
co ty, nie możesz.
-Nie
jestem kaleką.
-Wiem,
ale boję się o ciebie i nasze maleństwo. - dał mi buziaka w czoło
-Nasz
ślub będzie jak z bajki. - powiedział Lou wybierając ciuchy z
szafy
-Znowu
bierzesz tę bluzkę w paski?
-Moja
ulubiona. - uśmiechnął się
-A
ja nadal nie mogę uwierzyć..
-W
co?
-Że
będziemy małżeństwem, to niesamowite. - powiedziałam składając
spodnie Lou
-Przetrwamy
wszystko.
-Ała.
-Co
się stało ?
-Nie
rzucaj we mnie szelkami.. proszę
-Przecież
nie rzucam
-Serio?
- powiedziałam z szelkami na mojej głowie
-O.
Przepraszam. - śmiał się
-Zabawne.
- rzuciłam w niego poduszką
-Bolało
-Ta
informacja zmieniła moje życie. Chcesz o tym porozmawiać?
-Głupek.
- rzucił się na mnie i gilgotał
-Przestań.
- śmiałam się
-A
po co w ogóle to badanie?
-USG
-Co?
To już zobaczymy naszego dzidziusia ?!
-Nie
! Jest jeszcze za mały ! To dopiero 5 tydzień, idziemy zobaczyć
czy jest już pęcherzyk ciążowy, a za półtora tygodnia pójdziemy
zobaczyć czy serduszko bije. - usiadłam na jego kolanach
-Jejku,
mimo że naszego Tommo nie widzę to go kocham tak bardzo
-Będziesz
świetnym tatą mój piłkarzu. - zajęłam mu usta pocałunkiem
-Tak?
- odebrałam dzwoniący telefon
-Ja
też z Niallem.. - zaczęła Klara
-Co?!
ŚLUB ? DZIECKO?
-nie..
nutella. Niszczy nas. - powiedziała
-Musisz
się przyzwyczaić, że jedzenie to jego kochanka
-Nie
chce mi się go pakować..
-Mi
też się nie chce, no ale cóż. Nie zapomnij jego nutelli. -
wybuchnęłam śmiechem
-Dzięki
za info, zapamiętam. Pa- śmiała się
-Papa
-Kto
dzwonił? - pytał Loui
-Klara.
-Spakowani
?
-Jeszcze
nie. Mają to samo co my
-Co?
-Im
też się nie chce. - położyłam się na łóżku
-Odpocznij,
ja dokończę. - powiedział przybliżając walizki do szafy
Zerwałam
się z łóżka, zrobiłam to za szybko i zaczęło mi się kręcić
w głowie, ale nie to było teraz ważne. Pobiegłam do łazienki,
niestety wymioty nie dawały mi spokoju.
-Kochanie.
- pukał do drzwi Lou. - Jak się czujesz?
-Już
lepiej. - powiedziałam myjąc zęby
-Dlaczego
tak non stop cię bierze na wymioty ?
-Nic
na to nie poradzę. Chociaż trzyma mnie to dość długo.. Mam
nadzieję, że to nic nie znaczy. - powiedziałam wychodząc z
łazienki
-Miejmy
nadzieję. - objął mnie
-Jak
dawno nie widziałam i nie słyszałam Miguela. - posmutniałam
siadając na schodach
-Zadzwoń
do niego. - powiedział Lou podając mi telefon
Wzięłam
komórkę i wykręciłam numer.
-Cześć
kochanie. - oznajmiłam
-Cześć
Ola ! Tęskniłem za tobą
-Ja
za tobą też misiu
-Dlaczego
się nie odzywałaś? - zapytał chłopczyk z żalem w głosie
-Przepraszam.
- łza spłynęła po moim policzku
-Ola,
zapomniałaś o mnie? - pytał smutno Miguel
-Oczywiście,
że nie. Strasznie za tobą tęsknie i Cię kocham. - mówiłam.
Louis położył głowę na moich kolanach i słuchał rozmowy.
-To
dlaczego ?
-Słoneczko,
wszystko się zmieniło..
-Ale
co się zmieniło ? - dociekał chłopiec
-Powiedz
mi lepiej, kiedy przyjedziecie do Londynu.. - zmieniłam temat
-Dzisiaj,
jesteśmy już na lotnisku
-Naprawdę
?! Jest 13.. Poczekaj tam na mnie, dobrze? Niedługo będę.
-Dobrze,
pa.
-Co
się stało ? - zapytał ciekawy Lou
-Miguel
jest w Londynie
-No
to cudownie..
-I
jest na lotnisku.. Lou. - spojrzałam na niego błagalnie
-Ubieraj
się . - uśmiechnął się
Po
niecałych 10 minutach ubierałam już buty w przedpokoju. Gotowi
wsiedliśmy do czarnego samochodu i pojechaliśmy w stronę lotniska.
Stojąc na czerwonym świetle oglądałam przez szybę świąteczne
wystawy.. Dostrzegłam sklep z zabawkami.. No ale co z tego skoro już
ruszyliśmy ?..
-Co
kochanie? - zapytał Lou
-Chciałam
dać coś Miguelowi za to, że tak długo się nie odzywałam..
-No
to chodźmy. - chłopak raptownie zahamował
-Louis
mogłeś spowodować wypadek. - powiedziałam ze strachem w oczach
oglądając się do tyłu
-Nic
nie jechało. - oznajmił i skręcił na parking
Za
rękę poszliśmy do sklepu. Weszliśmy w dział dla chłopców.
-To
co mu bierzemy ? - pytał Lou
-Nie
mam pojęcia.. - odpowiedziałam oglądając zabawki
-Poczekaj
chwilkę. - pocałował mnie w policzek
Nie
wiedziałam gdzie poszedł Louis i w jakim celu.. Skąd mam wiedzieć
co teraz lubi Miguel ? Minęło tyle czasu.. Pewnie przeszło mu już
te całe Cars 2.. W sumie lego.. Lego nie jest złym pomysłem..
Wzięłam pudełko z klockami, i kierowałam się w stronę kasy przy
okazji biorąc kolorową papierową torbę. Zauważyłam zbliżającego
się do mnie Lou.
-Bierzemy
go też. - powiedział trzymając wielkiego pluszowego misia
-Głuptasie,
ale po co taki wielki? - zaśmiałam się
-Pierwsza
maskotka naszego dzidziusia. - pocałował mnie
-Maskotka
gigant. - uśmiechnęłam się
-Ja
zapłacę. - powiedział stanowczo Louis wyrywając mi z rąk pudełko
-Nie
!
-Tak
! Ja płacę. - pozostawał przy swoim
-Ale
to jest dla mojego brata.. Nie musisz robić mu takich prezentów.
-No
i co... Będę jego wujkiem. - położył rzeczy na blacie i zapłacił
-Dziękuję.
- powiedziałam gdy wyszliśmy ze sklepu
-Nie
dziękuj, tylko wskakuj do samochodu.
Dojechaliśmy
na miejsce po 20 minutach. Na szczęście nie było korków. Lotnisko
było pełne ludzi, a ja szukałam Miguela. Ciągnęłam Louisa za
rękę.
-Tam
jest. - wskazał Lou
Podbiegłam
do chłopca przytulając go.
-Tęskniłem
za tobą. Kocham Cię bardzo bardzo bardzo mocno. - ściskał mnie z
całej siły
-Ja
Ciebie też. Ale wyrosłeś. - dziwiłam się
-Nie
prawda
-Prawda..
Nie poznałam Cię.. Gdzie jest mój mały słodziutki Miguel ?
-Ola
!
-No
dobra, i taak jesteś malutki. - uśmiechnęłam się
-Cześć.
- przywitał się z nim Louis
-Hej
Lou ! - ucieszył się
-Oho,
kochanie obróć się. - powiedziałam
-O
nie.. - odpowiedział Louis widząc za sobą masę fanek
-Mia..
- zwróciłam się do kobiety która stała za chłopcem
-Tak?
-Mogę
go porwać na godzinkę ? - zapytałam
-Tylko
na godzinę ?! - oburzył się chłopiec
-Niestety,
muszę iść do lekarza, a potem wylatuje z chłopakami w trasę.
-Możesz.
- powiedziała i podała mi karteczkę z adresem hotelu
-Dziękuję.
- odpowiedziałam łapiąc Miguela za rękę podchodząc do Louisa
-Dziewczyny
moje, muszę już iść. - oznajmił Lou
-Proszę,
jeszcze tylko jedno zdjęcie. - nalegała dziewczyna
-Lou
Lou ! Proszę zrób mi follow back, mogę autograf ?! Louis proszę
ja chcę z tobą zdjęcie ! LOUIS KOCHAM CIĘ ! Lou Lou jestes moim
bogiem ! - krzyczały
-Dziękuje.
- powiedział, złapał mnie za rękę i poszliśmy do samochodu
-Ale
te dziewczyny piszczą. - narzekał Miguel
-Niestety..
-Ale
za mną też będą szalały dziewczyny ! - ucieszył się
-Tak
? A kim zostaniesz? - zapytałam
-Kiedyś
będę taki jak Louis..
-Lou
jesteś jego inspiracją.. nie zepsuj tego. - uśmiechnęłam się
-Obiecuję.
-Co
to ? - pytał chłopiec zauważając na tylnich siedzeniach w
samochodzie prezent
-To
dla ciebie. - odpowiedział Louis odpalając silnik
-Super
! - cieszył się. - a ten wielki miś ?
-Emm
no... - zaczęłam niepewnie
-Dla
dzidziusia. - dokończył mój ukochany
-Jakiego
dzidziusia ??
-Naszego..
- uśmiechnął się
-OLA
MASZ BOBASA I NIC MI NIE POWIEDZIAŁAŚ ?
-Miguel,
jeszcze go nie ma. Znaczy jest, ale nie do końca.. Jest w moim
brzuchu. -zmieszałam się
-Jeszcze
superaśniej ! Muszę się Tobą nacieszyć, bo potem nie będziesz
miała dla mnie czasu.. - mówił brat
Dojechaliśmy
do parku. Szliśmy za ręce a Miguel w środku. Był piękny
słoneczny dzień. Wiatr lekko rozwiewał kosmyki naszych włosów.
-Ola..
-Tak
braciszku ?
-Tęsknie
za tatą. - odpowiedział smutno
-Ja
też.. Bardzo mocno.. - pogłaskałam go po głowie i rękę
położyłam na ramieniu
-Chcecie
lody ? - zapytał Louis po chwili
-Tak.
- odpowiedziałam siadając z chłopcem na ławce. - Opowiadaj co u
ciebie słychać.
-Nic,
a u ciebie ?
-Jak
to nic, na pewno coś się działo. U mnie dobrze. - uśmiechnęłam
się
-Proszę.
- powiedział Lou podając nam słodkości
Siedzieliśmy
w parku dość długo, rozmawiając, śmiejąc się i wspominając.
Postanowiliśmy odwieźć Miguela do hotelu, po drodze odwiedziliśmy
jeszcze cmentarz i zanieśliśmy kwiaty na grób naszego taty.
-Kocham
Cię. - dałam buziaka w czoło chłopca i przytuliłam
-Ja
ciebie też. - odwzajemnił
-I
pamiętaj, mimo wszystko co się stanie zawsze będę Cię kochać.
Zawsze zostaniesz tutaj. -pokazałam na serce
-Będę
tęsknił. - powiedział smutno
-Ja
także. - ostatni raz przytuliłam chłopca i oddaliłam się
Wyszłam
z hotelu kierując się w stronę czarnego wozu.
-Halo
? - odebrałam komórkę
-Hej,
jak tam ? - pytała Natalia
-Dobrze.
A tam ?
-Byłaś
na badaniach ?
-Właśnie
jade. - odpowiedziałam wsiadając do samochodu
-Ja
już byłam .
-I
jak ?
-Wszystko
jak na razie dobrze.
-No
to świetnie. - ucieszyłam się
-Tak,
przepraszam muszę kończyć.
-Dobrze
-Zadzwonię
jutro. Pa.
-Pa.
- pożegnałam się
-Kto
dzwonił ? - zapytał Louis
-Natalia
. - odpowiedziałam. - Która godzina ?
-15:50
, nie martw się, zdążymy . -zapewnił
Równo
o 16 czekaliśmy w szpitalu na moją kolei . Okazało się, że
przede mną jest jeszcze jedna kobieta..
-Jest
16:30.. - denerwował się Lou
-Idź.
Musisz z nimi lecieć. Ja nie pojadę, trudno. Damy radę.
-Nigdzie
się nie rusze. Lecimy razem. - pocałował mnie
Louis
wkurzał się coraz bardziej... Wybiła 16:50 i dopiero do sali
weszła kobieta przed nami.. Zadzwonił telefon Louisa
'
- Louis gdzie wy jesteście ?! - krzyczał Paul
-Paul,
spokojnie.. Nie mamy jak dojechać.. Na ulicy korki a my u lekarza..
-To
co my mamy teraz zrobić ?! Musimy wylecieć !
-Lećcie
bez nas
-Nie
ma takiej mowy, musisz jechac z nami !
-Paul,
dolecimy do was innym samolotem
-Ale..
-Obiecuje
-Lou,
nie wyrobicie się w pół godziny ?
-Niestety
-No
dobrze, więc lecimy bez was.. Będą czekać na was ochroniarze..
-Dobrze
-Do
zobaczenia
-Do
zobaczenia '
-Wkurzył
się ? - zapytałam
-Troszeczkę,
ale lecimy innym
-Teraz
ja..
-Wejść
z tobą ?
-Tak.
- powiedziałam
W
białym pomieszczeniu lekarz przeprowadził mi różne badania.
-I
jak ? - pytałam
-Bardzo
dobrze, wszystko rozwija się znakomicie, i mam jeszcze jedną
niespodziankę. -mówił lekarz
-Tak?
Jaką ?
-Serduszko
już zaczęło bić. - uśmiechnął się
-To
niesamowicie. - ucieszyłam się
-Serduszko..
Olu.. Serduszko.. - mówił radosny Louis
-To
na dzisiaj wszystko, i do zobaczenia na następnej wizycie.
-Do
zobaczenia. - uśmiechnęłam się
-Jestem
taki szczęśliwy. - objął mnie
-Ja
też. - pocałowałam go
-To
teraz na lotnisko.
-Tak.
- potwierdziłam
Na
mieście były wielkie korki. Louis próbował opanować gniew
włączając muzykę i nucąc tekst .
Na
lotnisku byliśmy dopiero o 20..Podeszliśmy do kasy.
-Czy
będą dwa bilety do NY ? - zapytał Louis
-Masz
szczęście, zostały dwa ostatnie.
Louis
dał swoje dokumenty i zapłacił .
-Mogę
z tobą zdjęcie ? - zapytała dziewczyna
-Oczywiście.
- uśmiechnął się
Samolot
mieliśmy dopiero za godzinę. Znów otoczyły nas tłumy fanek.
-DLACZEGO
NIE LECIELIŚCIE WSZYSCY RAZEM ? LOU KOCHAM CIE ! LOU MOGE ZDJECIE ?
LOUIS PRZYTULISZ MNIE ?! PODPISZESZ MI PLYTE ? JESTES MOIM MEZEM ! -
krzyczały
-Spokojnie
dziewczyny ! - krzyknął
-Hej
Ola, mogę z tobą zdjęcie ? - zapytała dziewczyna
-Oczywiście,
że tak. - uśmiechnęłam się. - coś się stało ? - zdziwiłam
się gdy dziewczyna strasznie mi się przyglądała
-Nie
nic. Dziękuje. - podziękowała za zdjęcie
-Nie
ma za co
-Ej
dziewczyny nie widać. - krzyknęła do innych
-Czego
nie widać ? - zapytał Louis
-Nic,
nic. - odpowiedziała
Stałam
i patrzyłam na mojego Louisa otoczonego fankami. Poczułam nagle jak
ktoś mnie popycha.
-Ał
Co ty robisz ?! - zapytałam oburzona
-Nie
będziesz z Lou rozumiesz ?!
-Masz
kontrole nad moim życiem ?
-Nie
będziesz ! Nie będziesz jego żoną ! Ja już się tym zajme !
Będzie po tobie ! - groziła mi popychając
-Uspokój
się. - mówiłam przerażona
-Jesteś
szmatą !
-Eeee
hamuj się ze słowami ! - krzyknął na nią Louis . - Wyjdź stąd
!
-Ale
Lou...
-Wynoś
się stąd ! Nie mam zamiaru wysłuchiwać jak obrażasz moją
narzeczoną i perfidnie ją popychasz ! - podnosił ton coraz
bardziej
-Nie
wyjdę !
-Nie?
To zawołam ochronę
-No
dobra, dziewczyny idziemy, innym razem się nią zajmiemy . -
parsknęły i wyszły z lotniska
-Przepraszam
za nie. - przytulił mnie
-To
nie twoja wina. - powiedziałam wtulając się do niego
-Nic
Ci się nie stało ? - spojrzał mi w oczy
-Wszystko
dobrze
-A
nasz Tommo ?
-Świetnie.
- uśmiechnęłam się
-Chodźmy.
- złapał walizki i poszliśmy na odprawę.
Ludzie
zabrali nasze bagaże, a my przeszliśmy przez bramki. Weszliśmy do
wielkiego samolotu zajmując nasze miejsca. Wyglądaliśmy przez małe
okienko, które po chwili zasłoniliśmy. Zapięliśmy pasy i
wyciągnęliśmy swoje odtwarzacze muzyki. Louis wysłał szybkiego
smsa do Hazzy z informacją, że już wylatujemy i numerem samolotu.
Położyłam głowę na ramieniu mojego chłopaka. Samolot zaczął
się rozpędzać, aż wybiliśmy się w górę.
Po
godzinie lotu dookoła wszyscy spali.. Samolot dziwnie zaczął się
trząść.
-Kochanie..
Kochanie.. - budziłam Lou
-Tak
?
-Co
się dzieje?
-Nie
bój się, wszystko jest dobrze. -złapał moją dłoń
Po
30 minutach nastąpiły ogromne turbulencje.
-Lou
, boje się. - mówiłam drżącym głosem
-To
już nie jest zabawne.
Wszyscy
ludzie obudzili się i zaczęli panikować, światełka zapalone tuż
nad naszymi głowami zaczęły wariować. Kobieta stanęła
podpierając się foteli
-CISZA
! Zachowajmy spokój, wszystko jest w porządku, wyłączcie telefony
! - mówiła z przerażeniem w oczach
-Nic
nie jest w porządku ! - krzyknął mężczyzna
Nagle
wszystkie światła zgasły turbulencje zatrzymały się. Ludzie
zaczęli krzyczeć. Odsłoniłam lekko okienko, to co zobaczyłam
wywołało u mnie płacz...
-LOUIS
MY SPADAMY ! - krzyknęłam płacząc
-Pamiętaj
kocham cię nad wszystko, jesteś dla mnie najważniejsza, zawsze
będziesz tylko ty i nasz mały Tommo. - mówił przez łzy
-Będziesz
najlepszym tatą na świecie. KOCHAM CIĘ. - przycisnęłam jego dłoń
, wtuliłam się w niego i trzęsłam się
-KOCHAM
CIĘ!!! - krzyknął Lou...
*
Harry*
Siedzieliśmy
w moim hotelowym pokoju oglądając TV. Wylegując się na fotelu
spojrzałem na wyświetlacz telefonu ''Już lecimy. J6784 :)
TommoTommoTOMLINSON :D '' . Niall beztrosko przeskakiwał z kanału
na kanał..
-Wszędzie
wiadomości. - mówił
Spojrzałem
na telewizor.
-Podgłośń.
- powiedziałem
-Po
co...
-CHOLERA
JASNA PODGLOSN ! - krzyknąłem
-Harry
co jest ?
-J6784
?
-Co?
-J6784
?! TO SAMOLOT J6784 ?!?!?! MOWCIE !
-Tak.
- odpowiedział Zayn
Szybko
wystukałem numer Lou.. nic.... numer Oli... nic....
Wybuchnąłem
płaczem, chłopacy wraz z Klarą próbowali się czegoś dowiedzieć
-HARRY
CO SIĘ STAŁO ?! - Krzyknął Niall i Liam potrząsając mną
-Lou
i Ola..
-CO
Z NIMI ?! -krzyknęła przejęta Klara
-Nie
żyją..
_______________
Jest to już niestety zakończenie bloga.. Jeszcze dodam epilog.. :)
Chcę wam wszystkim bardzo podziękować. :) Ponieważ gdyby nie WY, na pewno odechciało by mi się pisać już koło 20 rozdziału.. Jestem zadowolona, że doszłam AŻ do 43 rozdziału. :)
Nawet nie myślałam o tym, że będzie 20 tysięcy wyświetleń ! :)
Czekajcie na EPILOG który pojawi się już niedługo i na podziękowania. :)
Pa. :) ♥
I wchodzcie na bloga DZIECI ZBOŻA. ♥ i zostańcie naszym zbożysnem :) http://oficjalny-blog-dzieci-zboza.blogspot.com/
A TU MOJ DRUGI BLOG. :) http://you-were-my-happy-ending.blogspot.com/